Żaglowiec, który początkowo nosił roboczą nazwę B-79 , budził kontrowersje od chwili pierwszego pomysłu (1978), może dlatego, że za projektem stanęła telewizja, a może dlatego że ożaglowanie rejowe było postrzegane z dużą nieufnością. W Telewizji Polskiej działało Bractwo Żelaznej Szekli założone przez Adama Jassera i propagowane przez program Bohdana Sienkiewicza „Latający Holender” i dla tego Bractwa powstał pierwszy polski żaglowiec rejowy dostępny dla młodzieży werbowanej w programach telewizyjnych.
Z młodym, zdolnym konstruktorem Zygmuntem Choreniem, chcieliśmy zaproponować coś, czego w polskim żeglarstwie sportowym jeszcze nie było – pracę na rejach.
Przyjaźniliśmy się od czasów „Poloneza”, kiedy Zygmunt na moim jachcie testował swoje urządzenia. Potem Zygmunt popłynął na „Otago” razem z kpt.Pieńkawą trasą Ryczących Czterdziestek (szlakiem „Poloneza”), wreszcie wylądowaliśmy w jednym Bractwie Kaphornowców. Po doświadczeniach na małych jachtach obydwaj oglądaliśmy się na jednostki większe o ożaglowaniu rejowym.
Przyjaźń z Zygmuntem przypieczętowaliśmy dziesięć lat później wspólną budową „Fryderyka Chopina”.
Mimo kontrowersji Bractwo Żelaznej Szekli działające przy Telewizji Polskiej było jednomyślne, że należy zbudować własną jednostkę, bo czarterowanie od Polskiego Związku Żeglarskiego „Zewu Morza” czy „Generała Zaruskiego” od Ligi Obrony Kraju stawało się coraz bardziej uciążliwe.
Zdania były jednak podzielone – przebudowywać kutry, postawić szkuner lub szkuner urejony czy też zdecydować się na pełnorejowy żaglowiec, który w Operacjach Żagiel będzie startował jako klasa A…
Ówczesny prezes Telewizji Polskiej, Maciej Szczepański, a równocześnie komandor Bractwa Żelaznej Szekli, podpisał się pod zamówieniem i Stocznia Gdańska rozpoczęła budowę pierwszego w polskich stoczniach żaglowca rejowego (chyba pierwszego od czasów Władysława IV).
Kiedy powstała piękna barkentyna wszyscy się dziwili, skąd się wzięła. Prywatny jacht Prezesa, stajnia dla konia czy sauna z mulatkami?
W istocie był to bardzo spartańsko urządzony stateczek dla szkolenia młodzieży. Wyglądał jednak imponująco z pięcioma rejami na fokmaszcie i gaflowym ożaglowaniem na dwóch pozostałych masztach.
Po pierwszych latach pływania administracja morska dopięła celu, żeby trochę urody żaglowcowi ująć i zarządziła zmianę gaflowego bezanżagla na bermudzki i w takiej wersji widzimy ją do dziś.
Mimo upływu lat nie zmieniło się przeznaczenie „Pogorii” – nadal pływa z załogami młodzieżowymi. Funkcjonują na niej w dalszym ciągu Szkoły pod Żaglami o nieco innej formule, ale też i moja Szkoła na zasadach pomocy wolontariackiej młodzieży, którą nagradzamy rejsem oceanicznym…
Armatorem „Pogorii” jest Sail Training Association Poland, ale większościowe udziały w żaglowcu ma ciągle Polski Związek Żeglarski i w tej kwestii strony wiodły ze sobą długotrwały spór zakończonym szczęśliwym rozejmem w roku 2012.
|