Koncepcja budowy nowego żaglowca powstała w rejsie amerykańsko – rosyjsko – polskim (1988/89). Skłoniły nas do tego (nas, organizatorów tego rejsu) kłopoty z uzyskaniem dostępu do POGORII, żaglowca, który w końcu sam (w swoim czasie) budowałem. Polski Związek Żeglarski który za darmo otrzymał jacht w prezencie od dotychczasowego armatora – TVP, robił wszystko, by do rejsu nie dopuścić, a gdy już mimo wszystko rejs wyruszył, nie dostarczono nam nowych żagli, które czekały w Polsce, gdy my na starych szmatach forsowaliśmy Horn. Takich sytuacji się nie zapomina.Po powrocie do kraju założyliśmy Fundację nawiązującą swoją nazwą do właśnie zakończonego rejsu – Międzynarodowa Szkoła pod Żaglami. Obowiązki przewodniczącego Rady Fundacji wziął na siebie Tadeusz Fiszbach, a projekt brygu przygotował wypróbowany już przy POGORII Zygmunt Choreń.
Nie mieliśmy pieniędzy, ale życzliwi ludzie oferowali co mieli – Huta Częstochowa blachy, Bezalin liny, zabrzański Linodrut olinowanie stałe, gorzowski Stilon płótno na żagle, Zakłady Mechaniczne Wola dwa silniki wysokoprężne, Andrychów agregaty prądotwórcze, Electrolux wyposażenie agd, stolarz z Radomia Mirosław Kodziszewski drewno na pokład.
|
w baksztagu |
Właściciele stoczni Dora – Dorota i Eryk Jacobsonowie zaoferowali darmowe wybudowanie kadłuba i tej obietnicy dotrzymali. Gdy jednak kadłub był gotowy roboty stanęły, gdyż brakło pieniędzy, by roboty te napędzać.
Zachęcony przez pewną panią prezes banku (oraz jej formalną pomoc) zaciągnąłem pierwszy kredyt. Wkrótce okazało się, że jest to kredyt lichwiarski, a ja w gruncie rzeczy na finansach się nie znam. Z pomocą przyszedł bank spółdzielczy na Kaszubach i zły kredyt mogłem spłacić lepszym. Ale pieniędzy brakowało i rachunki w Dorze były coraz wyższe.
Ostatecznie potrzebne pieniądze dał Kredyt Bank pod zastaw kadłuba. Nie orientowałem się wtedy, że 3 letni okres spłaty miliona dolarów jest w wypadku żaglowca nierealny. Zasilona przelewami stocznia wykańczała żaglowiec w szybkim tempie. .
Wykończeniem statku zajęła się nowa stocznia powstała na gruzach starej, za dodatkowe pieniądze oczywiście, które oczywiście dostarczył bank. Mimo tych wszystkich trudności 4 marca 1992 Ziemowit Barański postawił na flagsztoku banderę.
Nazwę FRYDERYK CHOPIN podsunął jeden z pracowników Zygmunta Chorenia, taka moja grzeczność wobec ulubionego konstruktora.
Fundacja, która przez trzy lata zajmowała się kursami żeglarskimi, rejsami czarterowymi, międzynarodowymi imprezami (rejs ISKRĄ do ONZ w Nowym Jorku) teraz zyskała poważne narzędzie.
Po czterech latach działalności okazało się, że kredyt wciąż nie spłacony, choć żaglowiec na siebie zarabia. Kredyt Bank przewłaszczył statek nie bacząc na to, że kredyt stanowi tylko część jego wartości.
Fundacja pozbawiona głównego narzędzia do prowadzenia działalności zakończyła swoją aktywność, a FRYDERYK CHOPIN przez dwa lata stał na cumach w Szczecinie i niszczał, bo bank nie wiedział co z nim zrobić. Potrzebny był duży (i kosztowny) remont, by żaglowiec mógł funkcjonować.
Oczywiście jego wartość dramatycznie zmalała.
|
szerokim kątem |
Bank uruchomił swoje własne biuro armatorskie, ale zanim zaczął rzeczywiście na siebie zarabiać doszedł do wniosku, że woli sprzedać.
Kolejnym nabywcą była uczelnia warszawska, Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administracji, gdzie byłem od roku zatrudniony. Z decyzją tą nie miałem nic wspólnego, właśnie skończyłem samotny rejs dookoła świata na „Lady B.”
Było mi jednak miło, że mogłem ponownie stanąć na pokładzie tak dobrze znanego mi żaglowca. Miło było mniej więcej trzy lata, ale potem uczelnia odesłała mnie na emeryturę. Posłano po mnie dopiero wtedy, gdy na pokładzie kadra się zbuntowała i nie chciała dalej płynąć. Wykonałem zadanie, doprowadziłem statek na zakontraktowane rejsy w Niemczech i powróciłem na swoje bezpieczne stanowisko za biurkiem redaktorskim.
Biurko redaktorskie też w końcu okazało się trefne, więc wróciłem do rejsów, reaktywowałem Szkołę pod Żaglami i tu, jakże miła niespodzianka: armator czyli Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administracji oddaje Szkole CHOPINA na cały semestr za darmo. Oczywiście za paliwo i wyżywienie trzeba płacić ale nie tyle co za czarter.
Żaglowiec na wiosnę tego roku (2010) został gruntownie wyremontowany (nowy pokład, nowe żagle) i sprawdzony w bardzo wymagającym, promocyjnym rejsie po Europie organizowanym przez Polską Organizacj Turystyczną. Ale gdy wyruszyła w rejs Szkoła pod Żaglami pod dowództwem Ziemowita Barańskiego bukszpryt nie wytrzymał w sztormie, a wraz z jego złamaniem poleciały oba maszty.
Odholowany do Falmouth przez rybacki statek CHOPIN stał przez parę miesięcy z połamanymi masztami, a gdy kosztowny remont się zaczął dotychczasowy armator postanowił sprzedać CHOPINA firmie 3Oceans kierowanej przez Piotra Kulczyckiego. Od nowego roku szkolnego ruszyła Szkoła pod Żaglami z tą samą grupą młodzieży, której obiecaliśmy dokończenie rejsu.
Potem drogi Szkoły pod Żaglami (charytatywnej z natury) rozeszły się z armatorem, który prowadzi podobną działalność na CHOPINIE jednak w swoich Niebieskich Szkołach każe uczestnikom słono płacić. Ale sam żaglowiec jest zadbany i w roku 2012 zdobył pierwsze miejsce w Tall Ship Races pod kapitanem Tomaszem Ostrowskim.
|
nauka na dachu „klasy” |
|