Kilka słów..
Zostałem kapitanem, bo nie lubiłem gotować – a tylko kapitan ( w owych czasach) był zwolniony z tego obowiązku. Jak na ironię pierwszy wielki rejs na jachcie „Śmiały” odbyłem w roli kuka czyli kuchcika. 16 miesięcy w śmierdzącym kambuzie to niezła lekcja cierpliwości i wytrwałości. Przydało się w następnych latach.
Naturalną koleją rzeczy młody kapitan jachtowy pragnie w obiektywny sposób sprawdzić swoje umiejętności żeglarskie. Dowodzenie załogą to przejście na wyższy stopien zarządzania, gdzie wyznacza sie poszczególnym ludziom role i zadania. Kapitan staje sie organizatorem zycia pokładowego i strategiem rejsu, a z pracą przy żaglach ma coraz mniej styczności. Ratunkiem jest żegluga samotna, która po pierwszych próbach na Bałtyku urzekła mnie jako bezpośredni kontakt z tymi zywiołami, wsród których zeglarz dobrze sie czuje.
Nazwę Polonez dla nowego jachtu zbudowanego na Transatlantyckie Regaty Samotnych Żeglarzy (1972) wybrały dzieci w audycji telewizyjnej „Ekran z bratkiem”, a stanowisko kapitana nowego jachtu wygrałem w wieloetapowych eliminacjach, do których zgłosiło się na apel Polskiego Zwiazku Zeglarskiego 15 kapitanów.
Po zakończeniu regat transatlantyckich w USA w roku 1972 wypłynąłem „z marszu” w rejs dookoła świata trasą wokół południowych kontynentów i przylądka Horn. Trasa ta znana jest z silnych wiatrów i wzburzonego morza, które w literaturze anglosaskiej określa się Południowym Oceanem. Jako dziewiątemu żeglarzowi w historii światowego żeglarstwa udało mi się opłynąć 5 południowych przylądków z tym najgroźniejszym, legendarnym Hornem, na samym końcu.
Jacht Polonez okazał się wiernym przyjacielem i nie zawiódł w najtrudniejszych momentach. Jego konstrukcja była udanym dziełem polskich projektantów i.szkutników.
A teraz nowe życie po życiu
Cieszę się, że po latach ruiny Polonez został odbudowany i znowu pływa. Dla mnie te lata owocowały powstaniem dwóch żaglowców rejowych – Pogorii i Fryderyka Chopina i myślę o budowie jeszcze jednego, który pod roboczą nazwą Polonia przygotował jeden z najmłodszych (wówczas) projektantów Poloneza Tomasz Głowacki, obecnie utalentowany konstruktor nowozelandzki.