Kazimierz Robak, „Pan od polskiego”, zadał uczniom tytułowe pytanie – Co dała mi Szkoła pod Żaglami? Oto jedna z odpowiedzi:
Dopóki Pan nie zadał nam tego pytania, nie zastanawiałam się nad tym tak dokładnie, by zdać sobie sprawę, jak wiele od NIEJ otrzymałam. Rejs ralph lauren outlet uk trwał tylko 2 miesiące, ale nawet tak mało czasu potrafiło zupełnie odmienić człowieka. Wszyscy moi znajomi, rodzina, przyjaciele mówią, że się zmieniłam (na lepsze oczywiście) i ja sama widzę różnice w swoim zachowaniu.
Największym skarbem, jaki otrzymałam w tym czasie, są przyjaciele i to bardzo bliscy. To właśnie ONI zmienili mój punkt widzenia na świat i dzięki nim zobaczyłam, że każda nowo poznana osoba może wnieść coś do mojego życia. Nauczyli mnie odróżniać rzeczy ważne od mniej ważnych. Każda wachta, czy w nocy, czy w dzień, pokazywała, jak wielkim zaufaniem człowiek darzy drugiego człowieka i dzięki temu stałam się bardziej odpowiedzialna, rozsądna, a przede wszystkim dorosła.
ralph lauren match polo
cheap ralph lauren
Czułam się zawsze potrzebna. Napięty grafik dnia pomógł mi lepiej rozplanowywać dzień, nauczył zorganizowania, zdyscyplinowania i punktualności. Każde wejście na reje dodawało odwagi, doświadczenia, a nawet – tak bardzo znienawidzone przeze mnie i większość – mycie waterwajsów rzeźbiło mój charakter i uczyło wypełniania obowiązków. Z kolei wachty bosmańskie uczyły mnie sprytu i survivalu, bo wybierałam sobie zawsze najlżejszą robotę .
Zdobyłam nowe umiejętności: nie tylko kulinarne, lecz także poruszania się w nowym, obcym miejscu, w którym czasami trudno było się dogadać po angielsku. Samowolka, jaką dostawaliśmy w portach, sprawiła, że stałam się samowystarczalna i bardziej uważam, gdzie zostawiam swój portfel. Zobaczyłam mnóstwo nowych miejsc. Mam nadzieję, że będę do nich wracać, bo każde na swój sposób wywarło na mnie niesamowite wrażenie.
Forma szkoły, jaka była przyjęta na Pogorii, powinna być według mnie taka sama w normalnej szkole. Otwarci nauczyciele, którym zależało na tym, aby uczeń wiedział jak najwięcej. Dodało mi to ochoty do nauki i czuję się mądrzejsza. Uczę się pilniej i chętniej. Strasznie mi brakuje wymówki przed testami, że wszystkich mdli i że nie jesteśmy w stanie się skupić i pisać.
Nie tylko psychicznie mnie odmienił ten rejs, ale także fizycznie. „Masowe pożeranie” owoców, słodyczy i syte obiady sprawiły, że dodało się trochę kilogramów na wadze. Na szczęście tylko na pewien czas, bo już po dwóch tygodniach ubyło mi kilogramów, a teraz wróciłam już do dawnej formy C:
Organizacja „Szkoła pod Żaglami Kapitana Baranowskiego” udowodniła, że MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ! Byłam na liście rezerwowej i to w dodatku czwarta. Już straciłam nadzieję, że popłynę. Nagle – telefon i… znalazłam się na pokładzie.
Nie każdy mógł dostać taką szansę i właśnie jestem wdzięczna wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Organizacji i kpt. Baranowskiemu – za możliwość popłynięcia, Panu i innym nauczycielom – za ciągłą opiekę nade mną, wszystkim przyjaciołom – za wspaniałe chwile spędzone razem i rodzicom – że pomogli mi się przygotować do rejsu, że mnie puścili samą samolotem, i pomogli w odnalezieniu się w szkole po powrocie.
Bardzo mile wspominam każdą chwilę, nawet zostanie za karę na pokładzie, kiedy reszta poszła zwiedzać wulkan, za spóźnienie się na odpłynięcie w Vibo Valentia. Bardzo tęsknię za tym ciągłym bujaniem, wachtami, kambuzem, dzwonkiem na pobudkę, alarmami (gdy było gorąco, a my mieliśmy się grubo ubrać), pływaniem w morzu i skakaniem z bukszprytu, wchodzeniem na reje, myciem pokładu, chorobą morską, wachtami trapowymi i za uczeniem się na wachtach nocnych.