Właśnie wyszła moja nowa książka w serii Biblioteki Szkoły pod Żaglami. Jest to zbiór opowiadań i reportaży z minionego półwiecza – niektóre nigdy nie publikowane, inne drukowane w „Żaglach” czy „Morzu”, jeszcze inne zaczerpnięte z dawno wyczerpanych nakładów książek. Historia polskiego żeglarstwa przez pryzmat przeżyć pojedynczego żeglarza. (dostępna w MPiK za pełną cenę i za pół ceny ale z imienną dedykacją na stronie www.szkolapodzaglami.org.pl z błyskawiczną dostawą kurierem).
JERZY KULIŃSKI (SSI) – Jeszcze jedna książka Krzysztofa Baranowskiego
Kim jest Krzysztof Baranowski wiedzą wszyscy. Od starców do małolatów. To znajomy wszystkich Polaków. I choćby dlatego warto zainteresować się najnowszą książką pt. BUJANIE W MORSKIEJ PIANIE. Jest to zbiór 42 krótkich, nie nudnych opowiadanek z wieloletnich morskich przygód, doświadczeń i obserwacji nie tylko najwybitniejszego z polskich żeglarzy, ale i człowieka czynu, który na innych się nie ogląda. W podtytule użyłem słowa „retrospektywna”. Nie znaczy to, że mamy doczynienia z definitywnym podsumowaniem życiorysu, bo jak mi wiadomo Krzysztof niebawem znowu wyprowadzi żaglowiec na morze. No więc może powinienem określić tą książkę jako „okresowe rozliczenie” 🙂
JACEK CZAJEWSKI – recenzent „Żagli”
Do długiej listy swych książek, będących repotażami z konkretnych żeglarskich wypraw, kapitan Krzysztof Baranowski dodał jeszcze jedną, o przewrotnym tytule „Bujanie w morskiej pianie„. Składa się na nią zbiór refleksji związanych z niezwykle bogatym, żeglarskim życiorysem Autora, wspomnień, essejów, drukowanych niegdyś i niedrukowanych opowiadań. Nawiązują one do różnych jego działań, przygód, jachtów, rejsów, sylwetek spotykanych ludzi, w luźnym układzie tematycznym i bez zachowania porządku chronologicznego. Z całości wyłania się przedstawiony z dużym talentem literackim obraz piękna i grozy morza, twardej walki z przeciwnościami losu na wodzie i lądzie, fenomenu żeglarstwa, zwłaszcza polskiego, jego wspaniałej historii i uwarunkowań od połowy XX wieku po dzień dzisiejszy. Dla młodego czytelnika książka będzie wielkim odkryciem tego wszystkiego, dowodem, że można spełniać najśmielsze marzenia, choć nie jest to łatwe. Dla starszego pokolenia, które pływało w tych samych czasach i na tych samych jachtach co kapitan Baranowski, szkoliło się w tej samej Jastarni i Trzebieży, zawijało do tych samych portów – lektura tej książki to fascynujący, nostalgiczny rejs w lata młodości.
POSŁOWIE KAZIMIERZA ROBAKA
O tym, co w tym zbiorze jest, Autor napisał we wstępie. Można do tego oczywiście dodać, że styl jego prozy jest jednocześnie lapidarny i obrazowy, precyzyjny i metaforyczny. Że opowiadania te, z pozoru wyrywkowe i fragmentaryczne, dają obraz życia i osiągnięć nie tylko jednego z największych żeglarzy polskich i światowych, ale i nieprzeciętnej osobowości. Że mają cechy zarówno dokumentu, jak i fikcji literackiej. Wreszcie: że jest to najnowsze opus pisarza, którego poprzednie książki rozchodziły się w milionowych nakładach, tak po polsku, jak w tłumaczeniach.
Krzysztof Baranowski jest żeglarzem i pisarzem. Jest to formułka wygodna, ale ograniczona. Niniejszy tomik opowiadań nie czyni prawie nic, by ów stereotyp obalić lub choćby tylko rozszerzyć. Dlatego, moim zdaniem, najciekawsze jest to, czego w tym zbiorze nie ma.
A nie ma prawie nic o tym, że drugą, obok żeglarstwa, dziedziną, w której Krzysztof Baranowski ma zasługi nieprzecenione, jest edukacja, w której wykorzystuje on – jak na żeglarza przystało – długi rejs morski jako najważniejszy element wychowawczy.
Autor dokonał w żeglarstwie wystarczająco dużo, by móc czerpać z tego sławę i chwałę do końca życia, jak większość sportowych mistrzów. To mu jednak nie wystarczało i w ten sposób, na początku lat 80. ubiegłego wieku, narodziła się jedna z najbardziej niezwykłych i wartościowych inicjatyw w polskiej edukacji:
Szkoła pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego, który pisał:
Moja Szkoła pod Żaglami jest dla tych, którzy chcą przekroczyć ciasne horyzonty egoizmu i wypłynąć na szerokie wody – poznać smak ciężkiej pracy na pokładzie żaglowca, nie tracąc przy tym nic ze szkolnego programu. Namawiamy młodzież, by zauważyła obok siebie innych, potrzebujących pomocy ludzi i okazała im pomocną dłoń. Za pracę dla innych nagradzamy tym, co uważamy za najlepsze – morską żeglugą. Dzięki morzu i jego walorom kształcimy nowe elity.
Imprez ze „szkołą” i „żaglami” w nazwie jest w Polsce i na świecie wiele, jednak Szkoła Pod Żaglami Kapitana Baranowskiego różni się od nich zasadniczo:
– o dostanie się do niej trzeba walczyć, długo i w wielu dziedzinach, wśród których jest wielomiesięczna praca opiekuńcza jako próba charakteru, konkurs sprawności fizycznej i intelektualnej;
– za prawo wejścia na pokład i cały rejs płaci się wyłącznie własnym wysiłkiem, a nie pieniędzmi rodziców;
– oprócz normalnych zajęć związanych z żeglugą jest w niej codziennie 5 lub 6 lekcji, z klasówkami i ocenami, jak w „normalnej” lądowej szkole;
– nauka w niej trwa nieustannie: po lekcjach lekcji trzeba pełnić służbę na wachtach, ale można też praktycznie o każdej porze prosić nauczycieli o wyjaśnienia, powtórzenia lub rozszerzenia omawianych na lekcjach tematów;
– jej założeniem jest to, że trwać powinna kilka miesięcy, a najlepiej jeden semestr: młodym ludziom potrzeba dwóch miesięcy na integrację i nabranie rutyny – zazwyczaj dopiero trzeci i dalsze miesiące przynoszą pełną satysfakcję z żeglugi i nauki, zaś działanie w zespole staje się przyjemnością, a nie obowiązkiem.
Mimo elitarności, celem Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego nie jest wychowywanie czempionów, rekordzistów czy noblistów. Zadanie zostaje spełnione, gdy z pokładu schodzą młodzi ludzie świadomi swej wartości, rozumiejący zasadę współpracy w grupie. W przyszłości wyrosną na aktywnych i rzutkich obywateli, o których potocznie mówi się „porządni i wartościowi ludzie”.
Wszyscy dotychczasowi absolwenci i absolwentki zgodnie twierdzą: Szkoła Kapitana była dla nich bodźcem, odskocznią i akceleratorem podczas wkraczania w etap dorosłości i w dalszej, samodzielnej karierze; otworzyła im drzwi do świata, pomogła uwierzyć we własne możliwości, jasno sprecyzować cele życiowe, zmobilizować do wysiłku dla ich osiągnięcia. Wszyscy ci młodzi ludzie stali się postaciami wybitnymi w swych środowiskach.
Nad tym, że od tak wychowanej młodzieży zależy przyszłość zbiorowości, w której przyjdzie im działać, rozwodzić się nie trzeba, gdyż – w Polsce przynajmniej – są to prawdy znane (choć niestety rzadko popierane na szczeblu państwowym) od czasów Odrodzenia.
W opowiadaniach tu przedstawionych wiele jest o wychowawczej roli i wpływie morza na proces kształtowania młodych charakterów, ale te opisy mają charakter ogólny. Nawet po dokładnym przeczytaniu skróconego spisu dat w żeglarskim życiorysie Autora trudno się domyślić, co naprawdę kryje się za enigmatycznymi wzmiankami o powołaniu czy reaktywowaniu Fundacji „Szkoła pod Żaglami”.
A kryje się wiele. Walcząc o realizację swego projektu Krzysztof Baranowski doprowadził do zbudowania dwóch żaglowców: Pogorii i Fryderyka Chopina. Oba były siedzibą Szkoły Pod Żaglami, ale obu nie udało się utrzymać, gdyż Szkoła nie jest instytucją zarobkową i musi bazować na dotacjach. Tych zaś nie było.
To, co dzieje się na etapie szkół podstawowych i średnich, procentować będzie dopiero kilkadziesiąt lat później, kiedy dzisiejsze dzieci decydować będą o kraju, jego prestiżu i dorobku. Opłacalność inwestycji w wychowanie młodych pokoleń trudno przełożyć na kwoty pieniężne. Dlatego Kapitan nieprzerwanie stuka do drzwi instytucji i ministerstw opowiedzialnych za polską edukację i wychowanie. Ale o dotacjach z budżetu Szkoła Pod Żaglami może tylko pomarzyć, więc utrzymuje się dzięki sponsorom prywatnym, z którymi – samo życie – bywa różnie. I tak samo bywa ze Szkołą.
Fundacja wciąż jest na dorobku: na własny żaglowiec pieniędzy wciąż nie wystarcza, a za czarterowanie armatorzy liczą słono. Im jednak nie ma się co dziwić. Jeśli komu dziwić się można, to władzom oświatowym i ich obojętności.
Tego wszystkiego z niniejszego zbioru można się jedynie domyślać. Gdzieś na uboczu pozostają prawdziwie dramatyczne sploty akcji, która trwa: gdyż Krzysztof wciąż o swoją Szkołę walczy, wśród burz i sztormów znacznie groźniejszych niż prawdziwe, bo na oceanie biurokracji, niechęci i obojętności.
W tym wszystkim wykazuje niewiarygodny optymizm, determinację i konsekwencję działania – wszak jego Szkoła Pod Żaglami wciąż płynie, a z pokładów żaglowców rok w rok schodzą uśmiechnięci, radośni – i lepsi – młodzi ludzie.
Pewnie dlatego opowiadania te są jak pogodna gawęda przy kominku: pełna suspensów, ale zakończona szczęśliwie, gdyż żeglarz pokonał morskie straszydła, wrócił do Itaki i swej Penelopy, i wszystko nam teraz opowiada.
A sprawy mniej sympatyczne? Sądzę, że Autor ma ich dosyć na co dzień, więc pominął je rozmyślnie. Prawdopodobnie nawet nie sądząc, że zechce je przypominać piszący niniejsze posłowie.
W naszym żeglarstwie Krzysztof to druga obok Zaruskiego postać. Zaruski przed wojną, a on po wojnie. Bo akurat nam nikt nie powie, że jest człowiek, który po wojnie zrobił więcej propagandy dla żagli i dla wyprowadzenia małolatów na morze niż Krzysztof.
Pisałem tak 30 lat temu, w mojej opowieści o pierwszej Szkole Pod Żaglami. Dziś nie zmieniłbym w tej kwestii ani słowa.
Kazimierz Robak
Tampa, FL. 18 grudnia 2013.
EPILOGUE by Kazimierz Robak
About what is in this set, the author wrote in the introduction. You can of course add that the style of his prose is both brief and figurative, precise and metaphorical. That these stories, seemingly random and fragmented, give a picture of the life and achievements of not only one of the greatest sailors of Polish and world, but extraordinary personality. They have characteristics of both the document and the literary fiction. Finally: that this is the latest opus writer whose previous books are distributed in the million-dollar cost, so in English as translations.
Krzysztof Baranowski is a sailor and writer. This is a convenient formula, but limited. This book of stories does not make almost nothing to dispel the stereotype that, or even just expand. Therefore, in my opinion, the most interesting thing about it is you in this set.
And there is almost nothing about the fact that the second, next to sailing, a field in which Krzysztof Baranowski has merit nieprzecenione, is education. Where it uses-as befits the sailor-long sea cruise as the most important part of the tutorial.
The author has made sailing enough to be able to draw from that fame and glory for the rest of your life, like most sports champions. He did not, however, enough and thus, at the beginning of the 1980s, was one of the most unusual and valuable initiatives in education: the school Sailing Krzysztof Baranowski.
My Sailing School is for those who want to cross the narrow horizons of selfishness and put out on the water – get a taste of hard work on the deck of the sailing ship without losing nothing of the school program. We urge young people to noted next to each other, to assist people and proved them a helping hand. For his work for other reward what we consider to be the best-inland sea. Thanks to the sea and its qualities, we educate a new elite.
Events with „school” and „sailing” in the name is in Poland and all over the world a lot, however, Sailing School Captain Baranowski differs fundamentally from them:
-to get to it you have to fight, for a long time and in many fields, among which is the wielomiesięczna work as caring nature, physical and intellectual;
-for the right boarding and all the cruise pays only his own effort, and not the money parents;
-In addition to the normal pursuits related to inland there’s a daily 5 or 6 lessons, with klasówkami and evaluations, as in „normal” ground school;
-learn it takes continually: after class lesson, you must serve on relieving watches, but you can also virtually at any time to ask teachers for clarification, repeat or extend the classroom topics;
her premise is that should last a few months, and preferably one semester: young people need two months to integrate and get a routine – usually only a third and subsequent months bring full satisfaction with navigation and science, while working in a team becomes a pleasure, rather than responsibility.
Despite the elitism, the purpose of the Sailing School Krzysztof Baranowski is not bringing up champions, record-if Nobel laureates. The task is fulfilled, when the young people are aware of its values, understanding the principle of cooperation in the group. In the future, will the active and rzutkich citizens, which are commonly said to be „decent and valuable people”.
All existing graduates and graduate school agree Captain was getaway driver for them during the acceleration entering adulthood stage and later, independent career; She opened the door to the world, helped to believe in their own ability, clearly specify the objectives, mobilize to the effort to achieve them. All these young people have become prominent figures in their environments.
The fact that so brought up young people depends on the future of the universe, in which they would work, you do not need to dwell, because-at least in Poland – these are the truth known (though unfortunately rarely advocated on the State level) from the time of rebirth.
The stories presented here are many of the educational role and influence on the process of formation of the young characters, but these descriptions are of a general nature. Even after a thorough reading of reduced inventory in the author’s resume sailing hard to guess what really lies behind the enigmatycznymi wzmiankami of appointment or relaunch of the Sailing School „.
And hides a lot. Fighting for the implementation of a project to build sailing ships two led Baranowski, Christopher: „Dar Młodzieży and Frederic Chopin. Both were based Sailing School, but both failed to keep, because the school is not an economic institution and must rely on subsidies. Those, on the other hand was not.
What happens at the stage of primary and secondary schools, will pay off only a few decades later, when today’s children will decide about the country, its prestige and the acquis communautaire.
The profitability of investment in educating the young generations of hard to postpone the monetary amounts. Therefore, the master of continuously knocking at the door of the institutions and ministries opowiedzialnych for Polish education and upbringing. But the subsidies from the budget of the Sailing School can only dream of, so it maintains thanks to private sponsors, with whom – life itself – is sometimes different. And the same happens with the school.
The Foundation is still the acquis: for their own ship money is still not enough, and for chartering companies are counting a lot. I, however, do not be surprised. If anyone wondering, educational authorities and their indifference.
All of this with this set you can only guess. Somewhere off the beaten track are truly dramatic convolutions, which lasts: because Christopher is still about their school fights, including storms and storms much more dangerous than real, because the bureaucracy, aversions and indifference.
In all of this shows incredible optimism, determination and consistency-after all, its Sailing School still flows, and from the decks of sailing ships a year a year come smiling, joyous – and better – young people.
That is probably why these stories are like a cheerful small talk by the fireplace: full of suspens, but ended happily as he defeated sailor sea ghosts, he returned to Ithaca and his Penelope, and all of us now.
A case less sympathetic? I think that the author has them enough every day, so skipping them deliberately. Probably not even thinking that I will remind them to him..
In our sailing Krzysztof is the second next to Zaruski figure. Zaruski before the war, and himself after the war. No one has done as much for yachting promotion and leading teenagers to sea than Krzysztof.
I wrote this 30 years ago, in my story about the first Sailing School. Today I would change on this issue not a word.
Kazimierz Robak
Tampa, FL December 18, 2013.
polo ralph lauren uk
ralph lauren polo sale
ralph lauren shirts sale