Dookoła świata? Zaplanuj rejs!Round the world? Plan your route!

Moim ulubionym zajęciem jest wyznaczanie szlaków, którymi chętnie bym popłynął, nawet jeśli już kiedyś nimi żeglowałem. Zdopingowany życzeniem naszego Czytelnika  ponownie wyruszam dookoła świata.

 Do strategicznego zaplanowania dalekiego rejsu będzie nam potrzebny atlas map pilotowych (routeing charts), na których sprawdzimy, jaki miesiąc jest najkorzystniejszy dla żeglugi na danym oceanie i w danym rejonie, a także gdzie występują dobre prądy i wiatry, a gdzie grożą nam huragany lub cisze.

Jeśli wyruszamy z polskiego portu, czeka nas kilka trudnych odcinków, m.in. Bałtyk ze zmienną pogodą, Morze Północne z dużym ruchem statków, Kanał La Manche z silnymi prądami i strefami separacji ruchu oraz Zatoka Biskajska z jej ponurą sławą.

Tę część rejsu dookoła świata należy planować bez pośpiechu i w dogodnym do żeglugi czasie, a więc od późnej wiosny (maj / czerwiec) do późnego lata (połowa sierpnia). Z jednej strony ograniczeniem są niskie temperatury wiosną, z drugiej – pierwsze sztormy nadciągające znad Atlantyku.

Groźba huraganów

Huragany na Atlantyku pojawiają się wyłącznie na półkuli północnej. To dobra wiadomość dla żeglarzy wyruszających przez Atlantyk z Kapsztadu w Południowej Afryce. Żeglarze z Europy powinni tak zaplanować rejs, żeby nie wypadł on w sezonie huraganów, który zaczyna się w czerwcu, a kończy w listopadzie.

Największa aktywność tropikalnych sztormów przypada na okres od sierpnia do października, a centrum zagrożenia jest zachodnia część oceanu, czyli Karaiby. W związku z tym nie warto spieszyć się z wyruszeniem z Europy wcześniej niż w październiku.trasyAtl 001

Spójrzmy na mapkę pochodzącą z książki „World Cruising Routes” Jimmiego Cornella (warto mieć ją w swojej biblioteczce).

 Trasa A dookoła świata i trasa F dookoła Atlantyku przez Bermudy pokrywają się z trasami powrotnymi C i G, prowadzącymi ze Stanów do Europy i potem znów przez Atlantyk.

Krótko mówiąc, żeglarska jachtostrada przez ocean nie zmieniła się od czasów Kolumba i należy na nią wjeżdżać pomiędzy okresem od października do lutego.

Pozostaje pytanie, co zrobić, gdy już wymknęliśmy się z jesiennej Europy, a na tropiki jeszcze za wcześnie? Pozostaje nam południowa, słoneczna Europa (Portugalia i Hiszpania) lub wyspy: Madera albo Kanary.

Punktem wypadowym dla większości żeglarzy płynących z Morza Śródziemnego na Karaiby jest również Lanzarotte (słynna marina Carmen koło Arrecife) lub Teneryfa (Santa Cruz de Tenerife).

Jachtostrada

Wszyscy zmierzają przez Atlantyk jedną trasą: od Wysp Kanaryjskich na południowy zachód do Wysp Zielonego Przylądka i potem na zachód do Małych Antyli. W miesiącach zimowych na tej trasie wieje silny, regularny pasat, a prędkość jachtu zwiększa, zgodny z wiatrem, zimny Prąd Kanaryjski. Na zachód od Wysp Zielonego Przylądka wpływ na szybkość naszej żeglugi ma z kolei Prąd Równikowy napędzany wiatrami północno-wschodniego pasatu, jednak w tym przypadku trasy jachtów lekko się rozbiegają w zależności od tego, na jaką wyspę kierują swój kurs: odchylony na południe w kierunku Trynidadu i Tobago lub odchylony bardziej na północ – w stronę Bahamów. Pomiędzy tymi ekstremalnymi punktami leżą Małe Antyle, łańcuch układających się południkowo wysp, będący żeglarskim rajem zarówno dla Europejczyków, jak i Amerykanów. Na ten odcinek trasy można przeznaczyć jeden miesiąc.

Archipelag Zielonego Przylądka to wulkaniczne, mało gościnne i pozbawione wody wyspy, na ogół bez portowej infrastruktury, ale ze względu na swoją dzikość bardzo interesujące. Żeglarze najchętniej wybierają zatokę Mindelo na wyspie São Vicente lub Praia – miasto z portem, stolicę archipelagu. W tych dwóch miejscach można jakoś zacumować lub zakotwiczyć, a także zaopatrzyć się w wodę i paliwo. Trzecim oficjalnym portem wejścia jest wyspa Sal z międzynarodowym lotniskiem i z tego właśnie względu warto brać ją również pod uwagę.

Małe Antyle

Forpocztą Małych Antyli jest Barbados – wyspa, która z całego łańcucha wysunięta jest najdalej na wschód. Wielu żeglarzy kończy tu przelot oceaniczny, zanim podejmie decyzję, czy płynąc dalej na południowy zachód do Grenady, czy na północny zachód do Gwadelupy.

Małe Antyle, dzielące się na Wyspy Nawietrzne i Zawietrzne, oddzielające Morze Karaibskie od Atlantyku, tworzą bardzo zwarty pierścień. Są to wyspy wulkaniczne, na ogół wysokie. Po ich zawietrznej, czyli zachodniej stronie, jest bardzo spokojnie, ponieważ atlantycka fala i rozpędzony pasat zatrzymują się na nawietrznych brzegach wysp, w cieśninach natomiast uderzają ze zdwojoną siłą. Warto uważać też na silny prąd, który tutaj dodatkowo przyspiesza i znosi jachty na zachód. Możemy mieć trudności z powrotem pod osłonę kolejnej wyspy, ponieważ z dala od gór pasat znów przybiera na sile.

Na Małych Antylach można zostać dowolnie długo, pamiętając jednak, że w maju zaczyna się sezon huraganów na Atlantyku, a huragany na Karaibach to nie przelewki.

Duże Antyle i inne wyspy

Łańcuch Dużych Antyli zaczyna Puerto Rico, dalej jest Haiti, Jamajka i Kuba (w szkole zapamiętywaliśmy to w innej kolejności powiedzonkiem: „Kuba ma jajka, gacie i portasy”). Wyspy te odwiedzają na ogół żeglarze, których celem są wschodnie brzegi Stanów Zjednoczonych (Miami) lub Bahamy. Płynie się na nie szybko, korzystając z Old Bahama Channel, ale po drodze przyjdzie nam się z zmierzyć z trudnymi akwenami, silnymi prądami oraz złym oświetleniem nawigacyjnym na Kubie (tragedia Daru Przemyśla), a także z rafami Bahamów ciągnącymi się od ich północnej strony.

Bardzo ciekawe są archipelagi Wysp Dziewiczych (Brytyjskich i Amerykańskich), leżące na pograniczu Małych i Wielkich Antyli. Stąd jeszcze można wziąć kurs na Panamę, z Hawany będzie już znacznie gorzej.

Amerykańskie Wyspy Dziewicze są dla Polaków nieżyczliwe, ponieważ wymagają amerykańskich wiz (podobnie jest z Puerto Rico), ale jako pełnoprawni obywatele Unii Europejskiej możemy mile spędzić czas na British Virgin Islands.

W drodze do Panamy warto nieco zboczyć na południe, by odwiedzić Antyle Holenderskie zwane też ABC od inicjałów trzech wysp: Aruba, Bonaire i Curaçao (czyt. Kurasao). Z Aruby, położonej najdalej na zachód, do Panamy zostaje już tylko 630 mil, więc przy stałym wietrze pasatowym i zachodnim prądzie dla średniej wielkości jachtu oznacza to tydzień dobrej żeglugi.

W tej części należy trzymać się z dala od kolumbijskich brzegów z powodu handlujących narkotykami piratów, którzy chętnie przejmują jachty nieznane amerykańskiej policji, a dla nich niezbędne do bezpiecznego szmuglowania białego proszku.

Cel: Panama

Pływający po świecie żeglarze narzekają, że takiej biurokracji jak w Panamie nie ma nigdzie indziej, ale Kanał trzeba pokonać i z marszu nie da się tego zrobić, chyba że mamy w Panamie agenta, którego sowicie wynagrodzimy za pomoc.

Samo podejście do atlantyckiego Colon nie jest trudne, ale jeśli podchodzi się z otwartego morza, prąd może nas znieść daleko na zachód. Wracanie pod wiatr i prąd jest bardzo trudne, czego doświadczyła niegdyś na Mazurku pierwsza opływająca świat dama, Krystyna Chojnowska-Liskiewicz.

Do Panamy nie ma co się spieszyć, gdyż na Pacyfiku sezon huraganów kończy się w kwietniu i choć odcinek do Markizów uważa się za bezpieczny o tej porze roku, najlepszą porą na przejście Kanału jest luty.

Ci, którym nudzi się w Panamie, ruszają na zachód penetrować indiański rezerwat San Blas. Szczegóły znajdziecie w unikalnej locji zamieszczonej w przewodniku „The Panama Guide” autorstwa Nancy i Toma Zydlerów (również autorów „Jachtingu”), którą od piętnastu lat wychwalają żeglarze wszystkich narodowości.

Kanał Panamski przechodzi się z pilotem (praktykantem) w jeden dzień lub dwa (nocą jachtów nie puszczają), przy czym na pokładzie obowiązkowo trzeba mieć zestaw czterech grubych i długich cum. Dziwnym trafem cumy muszą być akurat takie, jakie za słone pieniądze wypożycza jachtklub w Colon. W Bilbao, po drugiej stronie Kanału, czeka nas już otwarta droga na Pacyfik.

 

Orientacyjne odległości na atlantyckiej trasie

Gdynia –Kiel (Holtenau) –        360 Mm

Do wyboru Kanał lub Kattegatt / Skagerrak

Kopenhaga–Amsterdam  –        450 Mm

Amsterdam–Hawr          –        270 Mm

Hawr–Bordeaux             –        530 Mm

Bordeaux–Lizbona         –        730 Mm

Lizbona–Funchal (Madera)                –        540 Mm

Funchal–Las Palmas (Gran Canaria)   –        290 Mm

Las Palmas – Mindelo (Wyspy Zielonego Przylądka)      –        870 Mm

Mindelo – Fort de France (Martynika)         –        2100 Mm

Fort de France – Colon (Panama)      –       1160 Mm

  Dookoła świata? Zaplanuj trasę przez Ocean Spokojny!

Jeśli na Pacyfik trafiamy podczas rejsu dookoła świata, który rozpoczęliśmy na Atlantyku, to niewątpliwie jesteśmy w Balboa, po drugiej stronie Kanału Panamskiego. Przejście przez Cieśninę Magellana lub wokół Przylądka Horn pozostawiam żeglarskim wygom, którym takie artykuły jak ten nie są potrzebne. Rejs pacyficzny można również rozpocząć w którymś z amerykańskich portów i będzie to zapewne San Francisco lub Los Angeles, a najbliższym docelowym archipelagiem – Hawaje. Można też wybrać się samolotem i dopiero na miejscu wyczarterować jacht. Większość Europejczyków wybiera Wyspy Towarzystwa, ale niekoniecznie Tahiti, raczej Rangiroa, położone nieco dalej na zachód, skąd bliżej do popularnej Bora-Bora.

Trudne początki

Zanim żeglarz dotrze do pierwszego punktu etapowego na Pacyfiku, jakim są wyspy Galapagos, musi przejść przez czyściec Zatoki Panamskiej, która charakteryzuje się słabymi i zmiennymi wiatrami. Warto zajrzeć do locji Tomasza Zydlera „The Panama Guide”, żeby przekonać się, że i w tej okolicy jest co zwiedzać. Przy żegludze jednym ciągiem trzeba uważać na leżące na drodze Wyspy Perłowe i prądy pływowe, które mogą dyskretnie przemieścić jacht w stronę niebezpiecznych brzegów, nocą niewidocznych.

Na początku przeważa korzystny północny wiatr. Przy wyjściu z Zatoki Panamskiej można oczekiwać, że obróci się na przeciwny SW. Im dalej w ocean, tym wiatry będą skręcać na południe przy Galapagos, osiągając regularny pasat południowo-wschodni.

Żeglarze przyzwyczajeni do regularności pasatu na Karaibach mogą być zaskoczeni tym, że na Pacyfiku bywa kapryśny, słabnie lub potęguje swoją siłę, czasem zamierając lub zmieniając kierunek na przeciwny.

Jeśli do tego dodać zagrożenie huraganami (w określonych częściach oceanu i określonych miesiącach), to żegluga Południowym Pacyfikiem nie będzie wyglądać tak idyllicznie jak w folderach turystycznych.

Mleczna Droga czy Szlak Bosej Stopy?

Pacyficzny „szlak praojców” łączy wielkim łukiem Panamę i Cieśninę Torresa, tworząc wiele bocznych odnóg, zmierzających do egzotycznych archipelagów. Jest to trasa pełnowiatrowa, korzystająca, podobnie jak na Atlantyku, z wiatrów pasatowych. Pomijając okresy huraganów, szlak ten zapewnia żeglugę łatwą (kaszka z mlekiem?) i przyjemną, w niezmiennie wysokich temperaturach, co Niemcy określają jako „Szlak Bosej Stopy”.trasyPacyf 001

Po opuszczeniu Galapagos europejskie jachty kierują się na francuskie Markizy, gdzie spotykają strumień amerykańskich jachtów spływających z Hawajów, i obie grupy zgodnie płyną na Tahiti, będące stolicą Wysp Towarzystwa.

Francuskie prowincje zamorskie słyną z biurokracji i życia na kredyt swojej macierzy. Dla żeglarzy oznacza to restrykcje w postaci wysokiej kaucji równej cenie biletu lotniczego do kraju pochodzenia, którą trzeba wpłacić podczas meldowaniu się w porcie wejścia. W porcie wyjścia okazuje się jednak, że kaucja została poważnie uszczuplona o podatki, potrącenia itp., nie mówiąc już o tym, że trzeba się pofatygować do banku, by w ogóle odzyskać pieniądze.

Na drodze z Markizów do Tahiti stoi archipelag Tuamotu, bariera nisko położonych atoli, wśród których należy żeglować ostrożnie, wchodzenie w głąb lagun traktując jako szczególnie niebezpieczne zadanie.

Kolejne punkty etapowe Południowego Pacyfiku to Samoa (lub Tonga), Fidżi i Vanuatu, skąd należy się kierować na Cieśninę Torresa, z ewentualnym postojem na Papui-Nowej Gwinei (Port Moresby).

Dzikie pobocza

Nieco z boku szlaku pasatowego leżą niezwykłe wyspy, znane z literatury i filmów. Na przykład Wyspa Wielkanocna, należąca do Chile, słynna z kamiennych kolosów, których tajemnicę pochodzenia próbują zgłębić kolejni badacze, poczynając od Thora Heyerdahla (przeczytaj „Aku-Aku”). Dalej na zachód można odwiedzić Pitcairn, wyspę opanowaną w swoim czasie przez buntowników z Bounty i rozsławioną przez literaturę oraz film. Te izolowane społeczności bardzo gościnnie podejmują przypływających żeglarzy, ale wyspy same w sobie są niegościnne, brak w nich marin i portów, kotwiczenie jest bardzo ryzykowne z powodu głębokiej wody, a przybój godny wielkiego morza.

Jako pobocze szlaku pasatowego należy traktować również Nową Zelandię, tu jednak o dzikości nie ma mowy. To raj dla żeglarzy i najbezpieczniejsze miejsce na Pacyfiku na przeczekanie sezonu huraganów.

Dzikie wiatry

Pomiędzy grudniem i kwietniem większa część obszaru Południowego Pacyfiku zagrożona jest tropikalnymi sztormami, których największa częstotliwość przypada na okres między styczniem a marcem. Idylliczne laguny (szmaragdowe, jak najbardziej) nie dają żadnej osłony przed huraganowym wiatrem i stojący na kotwicy jacht z łatwością może zostać zdmuchnięty na rafę. Są oczywiście takie polinezyjskie porty jak Pago-Pago (stolica Samoa), położone w głębi długich i krętych zatok otoczonych górami (hurricane holes), gdzie można przeczekać sezon huraganów, ale jest ich niewiele.

Mając szybki jacht i dobre środki łączności, można próbować manewrować między wędrującymi huraganami, ocierając się tylko o ich sztormowe obrzeża. Tak właśnie zrobiłem, trochę mimo woli, na jachcie Lady B., pilnując toru jednego huraganu wędrującego od Wysp Salomona, podczas gdy inny narodził się przy archipelagu Tonga. Skończyło się na strachu i jednodniowym sztormowaniu na wiatr, ale sytuacja mogła być poważniejsza.

Ze względu na wielkość obszaru ważniejszym elementem planowania żeglugi pacyficznej jest unikanie huraganów niż atrakcyjność wysp. Dlatego ważne jest takie ustalenie początku rejsu, by na koniec w porę go przerwać i zdążyć się gdzieś bezpiecznie schować.

Czy warto się spieszyć?

Pacyfik jest niewyobrażalnie olbrzymi, a jego nazwa – Ocean Spokojny – nieco myląca. Wszystkim, szczególnie mieszkańcom zimnych stref klimatycznych, wydaje się jednak, że nie ma piękniejszej perspektywy jak pływanie wśród raf koralowych, postoje w lagunach i chodzenie przez cały rok w skąpym ubraniu albo i bez niego.

Tymczasem rzeczywistość jest bardziej prozaiczna. Trudny do wytrzymania upał, a woda jak zupa – nie przynosi ochłody. Wszelkie skaleczenia zaogniają się natychmiast i długo leczą, a odparzenia dokuczają tygodniami. Wreszcie moskity, łase na ludzką krew, tną jak cholera i żadne moskitiery nie są w stanie ich powstrzymać. Krótko mówiąc, warunki zdrowotne są podłe, sanitarne najczęściej również.

Do tego wszystkiego koszty utrzymania są wyjątkowo wysokie, a możliwości naprawy jachtu ograniczone do metropolii, których na Pacyfiku niewiele. Sama żegluga wśród raf koralowych jest bardzo atrakcyjna, ale też i niebezpieczna, biorąc pod uwagę skąpe oznakowanie nawigacyjne albo jego całkowity brak. Planując rejs po Pacyfiku, trzeba to wszystko brać pod uwagę.

Dookoła świata? Zaplanuj rejs przez Ocean Indyjski!

Czytelnicy tych artykułów mają, jak mi się wydaje, na tyle rozsądku, by nie planować rejsu dookoła świata z zachodu na wschód, więc punktem wyjścia do przepłynięcia Oceanu Indyjskiego będzie bez wątpienia Cieśnina Torresa.

Ocean Indyjski wyróżnia się spośród innych oceanów występowaniem okresowych wiatrów zwanych monsunami, które co pół roku zmieniają kierunek na przeciwny. Olbrzymi niż, jaki latem tworzy się nad kontynentem azjatyckim, przynosi wiatry z kierunku południowo-zachodniego, czyli monsun SW, nazywany też letnim. Zimą, pod wpływem potężnego wyżu kontynentalnego, tworzą się wiatry północno-wschodnie, czyli monsun NE.

Taki system wiatrów pozwalał azjatyckim ludom na dogodną komunikację w północnej części oceanu praktycznie we wszystkie strony, pod warunkiem, że pora podróży była odpowiednia.

Dla nas, współczesnych żeglarzy, moment, w którym rozpoczniemy podróż, też nie jest obojętny. I choć na południowym Indyku nie odnotowuje się monsunów, to jednak występujący tam (jak i na innych oceanach) pasat południowo-wschodni podlega fluktuacjom zależnym od tego, jaki monsun wieje na północy.

Indi 001

Małe i płytkie Morze Arafura, leżące na północ od Australii, jest charakterystyczne ze względu na jadowite węże wodne, których dużą ilość trzeba niestety przecierpieć, aby dotrzeć do Darwin, głównego portu wypadowego na Ocean Indyjski. Było nie było, to 830 mil podlegających wpływom monsunów o diametralnie różnych kierunkach – z SE i NW; chyba, że ktoś popłynie na skróty przez zdradliwe cieśniny Dundas i Clarence (jak to zrobiła Natasza Caban!).

Piraci na kursie

Jak widać z mapki wg Jimmiego Cornella („World Cruising Routes”) trasy A i C wokółświatowych rejsów prowadzą do Afryki Północnej i dalej, przez Zatokę Adeńską, na Morze Czerwone, natomiast trasy B i D do Afryki Południowej, z zamiarem okrążenia Przylądka Dobrej Nadziei.

Rozdzielenie tras następuje na Morzu Timor odskokiem w kierunku Bali (uwaga na wizy!) i pozostałych wysp indonezyjskich. Można również trzymać kurs zachodni przez cały ocean, a na trasę północną zdecydować się na Seszelach.indykitinerary 001

Problemem takiego wariantu trasy są piraci grasujący pomiędzy Somalią i Jemenem, znani w tych okolicach od dwóch tysięcy lat, ale ostatnio coraz zuchwalsi. Złotodajny szlak (skarby Salomona?) prowadził z dzisiejszego Mozambiku, wokół rogu Afryki (Przylądek Guardafui), a tam, przy wyspie Sokotra, czatowali piraci, by te skarby przejąć.

   Piraci tak bardzo upodobali sobie to miejsce, że grasują tu do czasów obecnych , choć można ich również spotkać na Zatoce Adeńskiej, południowym Morzu Czerwonym, a ostatnio zapuszczają się nawet na bezpieczne dotychczas Seszele.

Dla europejskich żeglarzy skrót przez Kanał Sueski to oszczędność wielu miesięcy, ale ostrożnym pozostaje trasa południowa przez Durban i Cape Town. Moja propozycja obok.

Z deszczu pod… prąd

Planowanie przejścia przez południową część Oceanu Indyjskiego zacznijcie od końca, czyli najtrudniejszego, końcowego odcinka Durban–Kapsztad, by znaleźć się tam w najkorzystniejszym czasie dla sforsowania Przylądka Dobrej Nadziei, czyli w miesiącach styczeń – marzec.

Ten stosunkowo krótki odcinek, wynoszący 735 mil, jest wyjątkowo trudny z powodu występującego tu silnego prądu Agulhas i niezwykle kapryśnej, gwałtownie zmieniającej się, sztormowej pogody. Przy silnym wietrze SW prąd, skierowany przeciwnie, podnosi, niespotykane nigdzie indziej pod względem wielkości fale, do wysokości 20 m lub wyżej. Nawet duże statki motorowe giną przykryte falami lub, przełamane w połowie, idą na dno, a co dopiero jachty żaglowe ze słabym napędem pomocniczym.

W takiej sytuacji najlepsza jest żegluga krótkimi odcinkami, wyznaczonymi przez kolejne porty: East London, Port Elisabeth, Mossel Bay, Kapsztad, i to przy dobrej pogodzie. Jeśli nie zdążycie schować się do portu na czas, pozostaje sztormowanie na zredukowanych żaglach, bliżej brzegu, poza izobatą stusążniową. W żadnym wypadku nie kotwiczcie przy brzegu.

Drugim ważnym elementem, który trzeba wziąć pod uwagę planując rejs w tej części świata, jest występowanie huraganów, których nasilenie przypada na okres grudzień – marzec. Jak to pogodzić z przejściem Przylądka, którego pierwsza i bardziej stosowna nazwa brzmiała: Przylądek Burz i Wiatrów?

Rajd po wyspach

Trasa przez południową część Oceanu Indyjskiego jest niezwykle barwna dzięki wyspom i archipelagom, które żeglarze traktują jako punkty etapowe. Są to: Christmas Island, Cocos (Keeling), Chagos, Seszele, Komory, Maskareny (Mauritius, Reunion), Madagaskar.

Od maja do września wieje solidny pasat z kierunku SE lub ESE. Używając słowa „solidny”, mam na myśli 5–6˚B i to bez chwili przerwy. Podczas jednego z moich rejsów, wychodząc z portu Darwin w ostatnich dniach kwietnia, miałem słabe przeciwne wiatry, ale 1 maja, jakby na zamówienie, przywiał silny wiatr z korzystnego dla mnie kierunku i po czterech tygodniach byłem na Seszelach.

Tym, którym się nie spieszy, polecam odwiedzanie wszystkich wspomnianych wysp. Proszę jednak uważać na archipelag Chagos. Wyspa Diego Garcia jest amerykańską bazą wojskową i zbliżenie się do niej może niepotrzebnie skomplikować nasz rejs. Również Komory, leżące bliżej Afryki, znane są z niespokojnych rządów, co przekłada się na niepewną sytuację zawijających tam żeglarzy.

Bardzo ciekawym punktem na tej trasie jest największy na tym oceanie atol Aldabra należący do Seszeli. Jest to ścisły rezerwat przyrody, do którego wstęp wymaga specjalnej zgody wydawanej w stolicy kraju, Victorii.

Najtrudniejszy z oceanów

W opinii wielu żeglarzy Ocean Indyjski należy do najtrudniejszych na trasie dookoła świata. Można z tym zdaniem polemizować, ale dobrze jest przyjrzeć się mapom pilotowym, na których znajdziemy dane klimatyczne, kierunki i częstotliwość występowania wiatrów, trasy i okresy huraganów, częstość sztormów itp.

rosIndyk 002Warto w naszych planach uwzględnić dłuższe postoje w bezpiecznych portach, aby nie pchać się w rejon aktualnie nawiedzany przez cyklony lub uniknąć pory niesprzyjającego naszej żegludze monsunu.

Można też, nie bacząc na prognozy, płynąć przed siebie, licząc na szczęście i solidność swojego jachtu, ale przygotujcie się wtedy na niespodzianki, które, w gruncie rzeczy, niespodzianką nie będą. Wtedy warto również mieć Opatrzność Boską po swojej stronie.

ORIENTACYJNE ODLEGŁOŚCI NA POŁUDNIOWYM OCEANIE INDYJSKIM

Cieśnina Torresa–Darwin – 830 Mm

Darwin–Christmas Island – 1480 Mm

Darwin–Bali – 950 Mm

Bali–Chagos – 2570 Mm

Christmas–Cocos – 520 Mm

Cocos–Mauritius – 2380 Mm

Chagos–Seszele – 980 Mm

Chagos–Mauritius – 1150 Mm

Seszele–Komory – 850 Mm

Komory–Durban – 1340 Mm

Durban–Kapsztad – 740 Mm

 

Dookoła świata? Zamknij petlę! 

Anglicy nazywają ten moment „zawiązaniem węzła” (tie the knot). Według ogólnie przyjętych obyczajów rejs dookoła świata kończy się w momencie powrotu do portu wyjścia lub w chwili przecięcia swojego kilwateru po okrążeniu globu.

 Powrót do północnej Europy z rejsu dookoła świata może przebiegać jedną z dwóch tras, które rozdzielają się na Oceanie Indyjskim. Ci, którzy wybiorą drogę przez Morze Czerwone (ryzykując spotkanie z piratami na Zatoce Adeńskiej), mają przed sobą całe Morze Śródziemne i dotrą na Atlantyk przez Cieśninę Gibraltarską. Natomiast Ci, którzy okrążą Przylądek Dobrej Nadziei, wystartują na Atlantyk z Kapsztadu i będą mieli przed sobą kawał drogi przez południowy i północny Atlantyk.

Przez Śródziemne

Planowanie powrotu najlepiej zacząć od końca. Przede wszystkim zastanówmy się, o jakiej porze roku chcemy wchodzić w Kanał La Manche. Nie muszę chyba podkreślać, że miesiące zimowe są niewskazane z powodu zimna, sztormów i oblodzenia, a po drodze czeka nas jeszcze Zatoka Biskajska o ponurej sławie.

Na szczęście na Morzu Śródziemnym jest wiele urokliwych miejsc, w których można spędzić czas, omijając złą pogodę i niesprzyjającą porę roku. I choć zimą na Śródziemnym może być trudno i niebezpiecznie, to w lecie brakuje wiatru, szczególnie w części środkowej, dlatego przechodzenie Morza Śródziemnego najlepiej zaplanować na wiosnę lub jesień. Klasycznymi punktami etapowymi na tej trasie są: port Rodos na wyspie Rodos, Heraklion na Krecie, La Valetta na Malcie, Baleary (kilka wysp do wyboru), Cartagena i Malaga w Hiszpanii oraz Gibraltar.

Po wyjściu z Cieśniny Gibraltarskiej szerokim łukiem omińcie Zatokę Biskajską, kierując się na Plymouth lub inne angielskie porty. Druga opcja to rejs szlakiem portów hiszpańskich (Kadyks, Vilamoura, Vigo) i portugalskich (Lizbona, Porto), choć wtedy będziemy musieli się zmierzyć z wiatrami zwanymi pasatem portugalskim. Jeśli uda nam się bezpiecznie przeskoczyć Biskaj, dalej czekają Brest, St. Malo, Cherbourg i kolejne francuskie porty.

Przez Kapsztad

Żeglarza, który wyrusza z Kapsztadu na północny zachód, czeka długa żegluga do Wysp Św. Heleny (miejsce zesłania Napoleona) i Wniebowstąpienia. Obie wyspy charakteryzują się niezwykle trudnymi kotwicowiskami, a właściwie ich brakiem.

W tej części niesie nas pasat południowo-wschodni, osiągający czasami siłę sztormu. Na całym południowym Atlantyku nie ma natomiast zagrożenia huraganami, i to przez okrągły rok.

Możemy urozmaicić sobie trasę zawijając do Walvisbaay w Namibii (wycieczka na pustynię), ale drogi nam to nie skróci, a nieodległe Wybrzeże Szkieletów odstrasza samą nazwą.

Zbliżając się do Równika możemy stawić czoła pasatowi północno-wschodniemu i zdecydować się albo na żeglugę w kierunku Azorów, albo na wydłużenie trasy, poddając się Prądowi Równikowemu, który poniesie nas do niezwykłego archipelagu Fernando de Noronha.

powrotne trasy 001

A może Karaiby?

Kto późną jesienią dopłynie do tego punktu, nie ma co ryzykować zimowej trawersaty Atlantyku, by wracać do zalodzonej Europy. Lepiej żeglować dalej, wzdłuż brzegów północnej Brazylii i trzech Guyan do Małych Antyli ograniczających Morze Karaibskie od wschodu.

Małe Antyle zimą to raj dla amerykańskich i europejskich żeglarzy. Ten archipelag rozciąga się południkowo od Trynidadu i Tobago na południu, po Wyspy Dziewicze na północy. Na Małych Antylach można przeczekać zimę bez znacznego uszczuplania zawartości portfela. Wystarczy, że będziemy korzystać częściej z kotwicowisk niż marin lub unikać renomowanych portów, takich jak Fort de France czy legendarnie kosztownych wysp, jak Saint Barth.

Po Karaibach warto rozważyć rejs na Bahamy lub wschodnie wybrzeża Stanów Zjednoczonych (uwaga na wizy!), by zająć strategiczną pozycję do skoku na Azory (ewentualnie przez Bermudy), wykorzystując sprzyjający prąd Golfsztrom (6 węzłów w Cieśninie Florydzkiej!).

Azory – przedmurze Europy

Żeglarze płynący bezpośrednio z południowego Atlantyku spotykają się na Azorach z żeglarzami zimującymi na Karaibach. Po stronie zachodniej archipelagu najlepszym punktem etapowym jest Horta na wyspie Fayal, a po wschodniej Ponta Delgada na wyspie São Miguel.

Do wejścia w Kanał La Manche lub Cieśninę Gibraltarską (z myślą o pozostaniu na Morzu Śródziemnym) pozostaje około tysiąca mil z przeważającymi wiatrami zachodnimi. Warto jednak poczekać na dobrą prognozę, bo przy Azorach również zdarzają się sztormy i giną jachty.

Pamiętajcie, że prądy i wiatry kręcą się wokół wyżu azorskiego i na północ od tego archipelagu spotkamy niże niosące złą pogodę i silne wiatry. Niektórzy nazywają je ekspresowymi, ponieważ na ich ogonie można dobrze pożeglować w silnych wiatrach.

Przy niżu, który przechodzi na północ od Azorów, wiatry kręcą się z południowo-zachodnich przez zachodnie do NW i N. Warto tę sekwencję przewidzieć i trzymać najpierw kurs bardziej północny, by potem, gdy wiatr się obróci, nie piłować na wiatr, tylko płynąć półwiatrem lub baksztagiem.

Rejs dookoła świata jest wielkim przeżyciem, dlatego warto przewidzieć na niego więcej czasu, co pozwoli nam skorzystać z wielu atrakcji na trasie i przeczekać okresy huraganów i złej pogody.

Średni czas trwania standardowego rejsu na trasie zwanej „pasatową” przez Kanał Panamski wynosi dwa lata, a krócej, gdy wybierzecie ryzykowną drogę przez Morze Czerwone. Wariantów może być wiele.

Czytelników zachęcam do opracowania własnej trasy, którą z chęcią opublikujemy jako wskazówkę i pomoc dla innych żeglarzy.

  

Orientacyjne odległości na trasie powrotnej

Gibraltar–Falmouth (Kanał La Manche) – 1030 Mm

Lizbona–Falmouth –750 Mm

Kapsztad (RPA)–Św.Helena – 1700 Mm

Kapsztad–Rio de Janeiro – 3300 Mm

Św. Helena–Wyspa Wniebowstąpienia – 700 Mm

Kapsztad–Horta – 5330 Mm

Kapsztad–Newport (R.I.) – 6800 Mm

Kapsztad–Ft.de France (Martynika) – 5500 Mm

Newport R.I. (USA)–Horta – 1990 Mm

Horta (Azory)–Falmouth – 1230 Mm

Ponta Delgada (Azory)–Gibraltar – 990 Mm

O autorze

Krzysztof Baranowski żegluje od 15 roku życia, ale zawodowo skończył Politechnikę Wrocławską z tytułem magistra inżyniera łączności (elektroniki), a po ukończeniu Studium Dziennikarskiego na Uniwersytecie Warszawskim wybrał ten drugi zawód.

Napisał 25 książek, zrealizował 50 filmów dokumentalnych, odbył dwa rejsy samotne dookoła świata. Zrealizował trzy projekty budowy jednostek żaglowych: „Poloneza” (14 m długości), „Pogorii” (47 m długości), „Fryderyka Chopina” (54 m długości). Pracuje nad budową kolejnego żaglowca dla młodzieży – „Polonii” (56 m długości).